Witajcie
kochani!
aTu
Ocean! Obiecałem Wam nową stylóweczkę już w tamtym tygodniu, lecz zebranie
najlepszych ciuszków od światowych projektantów, by stworzyć kreację, która
zatrzyma Wasze oddechy i opróżni portfele Waszych rodziców, nie jest prostą
sprawą. Poza tym Bogowie studiują, żebyśmy byli elokwentni i wykazywali się
ponadprzeciętną inteligencją.
Ale jak to powiedział Tsunami, gdy zajął dopiero drugie miejsce w ubiegłorocznym konkursie o Krowią Statuetkę Zimbabwe i Okolic – „Co się odwlecze to nie uciecze”. I tak też było! Tydzień temu znów popisał się najlepszymi w Zimbabwe i Okolicach umiejętnościami masturbatora bydła, zdeklasował swoich rywali i zaanektował statuetkę z rąk ubiegłorocznego zwycięzcy, niczym PutIn półwysep Krem spod władzy KrainyU! Ja natomiast mam dla Was historię, która zaczęła się 3 lata temu, historię naszej długiej nieobecności.
Zaczęło
się pod koniec czerwca 2013 roku. Nietrudno zauważyć – kilka dni po dodaniu
naszej ostatniej stylówki. Przypadek? – zapytacie… Otóż nie! Rząd Zimbabwe
zaniepokojony naszą aktywnością i popularnością, która zaczęła rosnąć w tak
zatrważającym tempie jak głód wśród mieszkańców naszego kraju, jak ceny w zimbabwiańskich
sklepach podczas hiperinflacji, jak nuklearne zagrożenie w części Okolic
Zimbabwe zarządzanej przez nijakiego Kim (Kolwiek) Dzwon Una, jak wkur…
Do
rzeczy! Rząd Zimbabwe zaczął obawiać się konkurencji z naszej strony. Pomimo
ustawy z szesnastego marca, mającej przybliżyć kraj do ustroju demokratycznego,
podobnego do tego panującego w niektórych dzielnicach Okolic, władza szybko
pokazała, że nie chce pozbywać się stołków. W tych
okolicznościach Czwórka fantastycznych Bogów, która nagle pojawiła się na
horyzoncie i podbiła serca ludu, stała się w ciągu kilku dni zarzewiem buntu i
sprzeciwu wobec dotychczasowych sranowisk! Byliśmy jak Dzenifer Lołrens w tym
filmie ze śpiewającym gołębiem – niebezpieczni jak wydra, zwinni i
nieprzewidywalni jak kury!
Gdy
rząd położył łapę na naszym projekcie blokując nam dzielenie się z Wami naszymi
stylizacjami, powiedzieliśmy „DOŚĆ”, tak być nie mogło! Zebraliśmy wszystkich
pracowników z naszych pól bawełny, którzy tak nas kochają, że pracują dla nas
za darmo i ruszyliśmy na stolicę. W drodze zebraliśmy tysiące ludzi, którzy z
dobrej woli wspomagają nas swoimi haraczami dobrowolnymi darowiznami,
byśmy zawsze wyglądali najlepiej nie tylko w Zimbabwe, ale i całych Okolicach. Blaskiem
naszych strojów rozświetliliśmy całe Harare rozpoczynając Wojnę Trzyletnią.
Ale
to co się wtedy zdarzyło było najokrutniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek
doświadczyliśmy. Coś gorszego nawet od złamanego paznokcia, czy rozdwojonych
końcówek.
Władcy
naszego kraju okazali się tchórzliwi jak tchórze! Wysłali naprzeciw nas całą armię,
która zaczęła do nas strzelać! Zginęło mnóstwo ludzi, którzy ciężko dla nas
pracowali, którzy sprawiali, że Bogowie Mody byli Bogami Mody, a nie paskudnie
ubranymi menelami. Jak się jednak okazało wszyscy żołnierze byli naszymi
zagorzałymi fanami i strzelali tylko do osób wyglądających jak żebracy z ulicy,
natomiast naszą NAJWSPANIALSZĄ CZWÓRKĘ oszczędzili, za co jesteśmy im
niezmiernie wdzięczni! Mimo że nasze ciuszki kupione za kilkadziesiąt pełnych
wywrotek wypełnionych Dolarami Zimbabwe, zostały zabrudzone krwią, nie
zlękliśmy się! Szybko wróciliśmy do naszej zimbabwiańskiej posiadłości i
pocieszyliśmy się nowymi zakupami, na które przeznaczyliśmy e^(55/7) wywrotek. Humor od razu nam się polepszył
i mogliśmy spokojnie zasnąć. Ja w swoim nowiusieńkim różowo-niebieskim pudle
przy posiadłości, a pozostali w królewskich łożach pod kołdrami wypełnionymi
piórami flamingów, obleczonymi jedwabnymi poszwami.
Lecz
horror dopiero się zaczynał… Następnego dnia presja zamieszek tak negatywnie
wpłynęła na naszą krajową walutę, że ta w ciągu nocy straciła ponad 97/2π% swojej wartości… Gdy Monsunowi
zachciało się lizaka i wysłał do sklepu jednego z naszych nielicznych
pracowników, którzy przeżyli ubiegłodniową masakrę, ten ledwo szedł z tą kupą
pieniędzy, a oto on uwieczniony na zdjęciu (patrzcie jak się zawstydził):
Opisałem dopiero pierwsze dni naszych zmagań, a już tyle tekstu... Podzielę więc całość na kila części, żebyście przypadkiem za dużo nie przeczytali jednego dnia, bo kto będzie grzebał po internetach szukając jakże ważnych dla społeczeństwa blogów modowych i przeglądał zdjęcia zabawnych kotów?
Koniec części pierwszej, drugą wstawię po nowiutkiej stylizacji, która (daj Modowy Boże) zostanie wrzucona już wkrótce! :* xoxo
Ocean
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz